Bambo ur. 08.2015 r.
Jako malutki kotek został porzucony obok bazaru na Żoliborzu jesienią ubiegłego roku. Bardzo przerażony był praktycznie niezauważalny w dzień. Kiedy wychodziłam z psami nocą, coś małego śmigało pod samochodami. Tak malec przetrwał zimę (akurat porzucony został w miejsce gdzie jest budka i dokarmiane są koty). Kiedy dorósł to trzymał się miejsc, gdzie było dużo ludzi, najwyraźniej chciał do człowieka. Bambo przeniósł się w okolice bazaru i stacji metra Marymont. Był tam bardzo często widziany w dzień kiedy było wokół bardzo dużo ludzi. Nie podchodził ale też nie uciekał, nie był przeganiany, bazarowicze dokarmiali kotka i wcale im nie przeszkadzał. Nie wiadomo jakim cudem przeżył, ponieważ obok bazaru krzyżują i się bardzo ruchliwe ulice. Kiedy "namierzyłam" kotka, siedział sobie ok. 0.5 metra od jezdni przy pasach dla pieszych a był w tym czasie bardzo duży ruch pieszych i samochodowy. Zabrany na początku protestował ale widać było, że potrzebuje pomocy. Miał bardzo zaropiałe oczy i był bardzo chudziutki. Postanowiliśmy znaleźć mu dom.
Okazało się, że był bardzo, bardzo zarobaczony z czym związany był luźny stolec. Jest bardzo pięknym, lśniącym i pieszczotliwym kocurkiem, uwielbia być na rękach, ugniata, mruczy, baraszkuje, sam już nie wie co ma robić z radości kiedy człowiek jest przy nim i nim się zajmuje. Zresztą, nawet kiedy nie jest głaskany na widok człowieka sam się ociera o klatkę i zagaduje. Niestety test na białaczkę wyszedł pozytywny, co nie oznacza, że na pewno ją ma. Badanie należy powtórzyć za ok. 2 miesiące ale Bambo będzie bardzo nieszczęśliwy w klatce przez ten czas, tyle czasu w samotności. Może ktoś z państwa da kotkowi szansę i przyjmie kotka na dom tymczasowy ew. zaadoptuje, z pewnością bycie z człowiekiem, opieka mobilizuje organizm do pracy. Należy pamiętać, że białaczka to nie wyrok, takie kotki mogą żyć 15 lat i więcej. Bambo został wykastrowany i kastrację zniósł bardzo dobrze, wybudził się z narkozy jak wszystkie zdrowe koty bez żadnych komplikacji.